A A A
  • G.Józefczuk, fot.S.Neupokoyev
    G.Józefczuk, fot.S.Neupokoyev

Wykluczanie Schulza z Drohobycza

 

Wykluczanie Schulza z Drohobycza • 29-09-2010

List otwarty do uczestników projektu „Wykluczeni? – Niewykluczeni?”. Czy Schulz w Drohobyczu jest twórcą i człowiekiem wykluczonym czy niewykluczonym?


Z zaskoczeniem i z przykrością przeczytałem tekst „Schulz wykluczony z Drohobycza” autorstwa p.p. Jana Bończy-Szabłowskiego i Macieja Starczewskiego zamieszczony na stronie internetowej projektu „Wykluczeni? – Niewykluczeni?” (www.wyklueczeni.eu)– poświęcony sytuacji Brunona Schulza w jego rodzinnym mieście Drohobyczu na Ukrainie i nawiązujący do ich wystawy „Drohobycz bez Schulza”, której otwarcie 30 września 2010 roku w Stołecznym Centrum Edukacji Kulturalnej w Warszawie inauguruje projekt.

Panowie uważają, mówiąc w skrócie, że Ukraińcy w Drohobyczu to albo nacjonaliści, którzy chcą postać Brunona Schulza wykreślić z historii i kultury, bądź ludzie merkantylni i pragmatyczni według zasady, że jednak dla miasta „inwestycja w Schulza się opłaca”. Jedyni naprawdę godni uwagi to „strażnicy pamięci”.
Bończa-Szabłowski i Starczewski piszą m.in. „W dzisiejszych czasach dla wielu Schulz jest artystą wykluczonym, a w Drohobyczu, poprzez swoje pochodzenie — może czuć się także wykluczonym człowiekiem. Przygotowana  wystawa „Drohobycz bez Schulza” jest opowieścią o mieście, które niszczy pamięć o swym najwybitniejszym artyście, ale też o tych, którzy są tej pamięci strażnikami.”

Polska Agencja Prasowa zdając relację z konferencji prasowej 21 września na temat projektu „Wykluczeni? – Niewykluczeni?” pisze m.in. o wystawie „Drohobycz bez Schulza”: „Podążając śladami pisarza, autorzy zgromadzili świadectwa jego obecności - m.in. fotografie miejsc, z którymi związany był Schulz, oraz wspomnienia pamiętających go osób. Ekspozycja najnowszej dokumentacji wraz z archiwaliami ma na celu uchronienie od zniszczenia wspomnień o wielkim pisarzu. - Schulz został wykluczony z pamięci Ukraińców, ponieważ byli oni nieobecni w jego twórczości - powiedział na wtorkowej konferencji Bończa-Szabłowski.”

Muszę zabrać głos, gdyż relacje i tezy przedstawiane przez obu panów (jak ta zawarta w tytule wystawy: Drohobycz bez Schulza) tworzą najzwyczajniej fałszywy obraz tego, co się dzieje w Drohobyczu wokół Brunona Schulza, opierają się na uproszczonym, tendencyjnym i wybiórczym traktowaniu faktów oraz dowodzą zaskakującej nieznajomości aktualnych realiów. Ale to pół biedy, że ktoś przedstawia obraz jednostronny, gorzej niestety, kiedy prezentuje go jako wyczerpujący. Jest to nieuczciwość. Jednostronność i wybiórczość zamienia się w kłamstwo. Kiedy złożone, będące w stanie ewolucji sytuacje i postawy zostają uogólnione i uskrajnione jak w tekście „Schulz wykluczony z Drohobycza”, wartościowane przez wywyższanie jednych a poniżanie drugich – uzyskuje się konsekwencje przeciwne do założonych intencji, i ma to niewiele wspólnego z pracą na rzecz diagnozy i przeciwdziałania wykluczeniom.

Cenię dokonania Szanownych Kolegów – ich wystawy „W stronę Schulza”. Ale też powiem od razu ostro o tym, co moim zdaniem zrobili w tekście, o którym teraz mowa: nie opisują wykluczenia, lecz je podtrzymują, ideologizują, a nawet kreują; nie diagnozują, nie pytają dlaczego i jak stan rzeczy zmienić, lecz dokonują stygmatyzacji (by użyć radykalnych pojęć).

Dlaczego tak uważam? Byłem w Drohobyczu ponad 50 razy i jako prezes Stowarzyszenia Festiwal Brunona Schulza oraz dyrektor artystyczny Festiwalu Brunona Schulza bywam tam systematycznie. Znam tam wiele środowisk, Ukraińców, Polaków i Żydów, różne ich grupy, znam artystów i aktorów, studentów i profesorów, biznesmenów i emerytów, stróży i barmanów, kombatantów UPA i księży grekokatolickich oraz rzymskokatolickich, mam przyjaciół i znajomych wśród tzw. zwykłych ludzi. I wiem, że sporo Ukraińców bardzo krytycznie patrzy na narodową i lokalną społeczność (w tym i na siebie), na jej poziom wiedzy i kultury, a tym bardziej na rozumienie historii i dziedzictwa wielokulturowego. Tak, wciąż używają przeciwstawień: wasze - nasze, kultura nasza, kultura narodowa, ukraińska - kultura wasza, polska, inna, kosmopolityczna. Lecz zarazem mówią, bynajmniej nie szeptem, że musi minąć trochę czasu, aby pojawiło się pokolenie wyzwolone ze świadomych lub ukrytych obciążeń sowietyzmem i nacjonalizmem.
To jest proces, wobec którego nie możemy być obojętni – powinniśmy mu sprzyjać, jak kiedyś nam, Polakom, pomagano. Pamiętajmy też, że znaczna część inteligencji ukraińskiej została wymordowana przez Sowietów, wywieziona na Sybir lub zruszczona albo spolszczona. Również pamiętajmy, że długo trwały tam czasy, kiedy wychowywano tam tak, aby nikogo nie dziwiło, że dyskoteka lub magazyn nawozów znajduje się w kościele a sklep lub toaleta w synagodze.

Szkoda, że obaj panowie z Fundacji „Republika Marzeń” nie napisali, że w Drohobyczu od bodaj 1992 roku znajduje się ulica Brunona Schulza.

I szkoda, że nie napisali o znanym im przecież środowisku młodych ukraińskich intelektualistów, którzy doprowadzili w listopadzie 2002 roku, dzięki pomocy prof. Walerego Skotnego, rektora tamtejszego Państwowego Uniwersytetu Pedagogicznego im. Iwana Franki oraz autorytetów i instytucji polskich, do powołania w strukturze tegoż uniwersytetu Polonistycznego Centrum Naukowo-Informacyjnego. To skromne, mieszczące się w jednym pokoiku Polonistyczne Centrum w Drohobyczu stało się w ciągu ośmiu lat najważniejszym nie tylko na Ukrainie ale i na świecie inicjatorem oraz organizatorem międzynarodowej promocji twórczości dzieła Schulza i jej recepcji w różnej postaci (literackiej, teatralnej, plastycznej, filmowej etc). Mit Drohobycza i Schulza jest w depozycie tego Centrum.

Dzięki pierwszemu kierownikowi Centrum, Igorowi Meniokowi (1973-2005), w dawnym gabinecie Schulza w dawnym gimnazjum im. Króla Władysława Jagiełły (obecnie rektorat uniwersytetu), gdzie Schulz był nauczycielem, otwarto w 2003 roku jedyną na świecie poświęconą mu izbę pamięci nazwaną Wersją Wstępną Muzeum Brunona Schulza.

O wadze tego, co zaczęto w Drohobyczu robić w sprawie Brunona Schulza świadczy list Jerzego Ficowskiego, którego głos w interesujących nas tu kwestiach nie może przez nikogo być podważany. Kiedy zmarł Igor Meniok, kierowanie Centrum i sprawy Schulzowskie przejęła Wiera Meniok. W styczniu 2006 roku Jerzy Ficowski napisał do niej: „(…) Proszę mi wierzyć, że gdzieś tam, w odległym kącie, i ja byłem wśród tych, którym bardzo dotkliwie zabrakło Pani Męża – Człowieka tych zasług, Wyznawcy i Propagatora Brunona Schulza, który tyle już dokonał dla Regionów Wielkiej Herezji w ich drohobyckiej Ojczyźnie, i tyle jeszcze zamierzał dokonać. Teraz droga Pani realizuje dalej tę Jego i swoją misję, co budzi mój podziw, uznanie i ufność, że pomimo tak ciężkiej straty zadanie będzie kontynuowane. Ma Pani we mnie swojego sojusznika i… starszego brata. Choć z daleka - będę się starał Pani pomagać - choćby wiarą w pomyślność Pani poczynań, prac i przedsięwzięć. A wiem - stąd, widzę z daleka - że, daleka od wszelkiej rezygnacji, wzięła Pani na siebie cały ciężar »okolic sklepów cynamonowych « i że są one w najlepszych rękach".

Może przypomnę jeszcze, co Jan Bończa-Szabłowski (czyżby zapomniał?) po śmierci Igora Menioka napisał w „Rzeczypospolitej” z 7 marca 2005 roku: „Był Ukraińcem, który dla Brunona Schulza nauczył się polskiego. Stypendysta Gaude Polonia - programu ministra kultury RP - doprowadził przed rokiem do pierwszej edycji Międzynarodowego Festiwalu Brunona Schulza w Drohobyczu, który zamierzał powtarzać co dwa lata. Człowiek niezwykle zasłużony dla kultury polskiej i przyjaźni polsko-ukraińsko-żydowskiej. Wraz z żoną Wierą prowadził Naukowe Centrum Polonistyczne Uniwersytetu im. Iwana Franki, wokół którego skupiła się zdolna i pełna pomysłów młodzież. Wspólnie też założyli w gmachu dawnego drohobyckiego gimnazjum, w którym uczył Schulz, izbę pamięci pisarza. Kolejnym przedsięwzięciem, oczekiwanym od lat, miało być powołanie muzeum Schulza w domu rodzinnym artysty, o czym kilkakrotnie opowiadał na łamach. - Należał w całym tego słowa znaczeniu do nowej, europejskiej z ducha, popierającej z całej duszy reformy ukraińskiej inteligencji. Tacy ludzie służą nie tyle ideologiom, ile ideałom. I często spalają się zbyt szybko. - przyznał prof. Jerzy Jarzębski.”

Co się jeszcze konkretnie robi w Drohobyczu, i byłoby dla nas ważne w kwestii wykluczenia? Z inicjatywy Centrum co roku 19 listopada, w rocznicę śmierci autora „Sklepów cynamonowych”, w miejscu, gdzie Brunona Schulza zastrzelił gestapowiec Karl Günter odbywają się spotkania ekumeniczne z udziałem przewodniczącego gminy żydowskiej, proboszcza parafii rzymskokatolickiej (czyli polskiej), polskiego bonifratra - szefa Caritasu oraz niezmiernie szanowanego księdza kościoła grekokatolickiego (czyli ukraińskiego). To na Ukrainie rzadko spotykana sytuacja – a zdarza się w Drohobyczu! Czy jest przejawem i dowodem wykluczenia, „niszczenia pamięci” i „wykluczania człowieka” – jak piszą panowie Bończa-Szabłowski i Starczewski? Czy przeciwnie, znakiem przeciwdziałania wykluczeniom, rodzajem świadectwa, przykładem i edukacją?

Od 2004 roku w Drohobyczu odbywa się zainicjowany przez Centrum Polonistyczne - Międzynarodowy Festiwal Brunona Schulza, którego współorganizatorem od jakiegoś czasu jest również Stowarzyszenie Festiwal Brunona Schulza. Jak zawsze podkreśla Wiera Meniok, celem festiwalu jest przywracanie Brunonowi Schulzowi jego rodzinnego miasta, „tej prowincji osobliwej, miasta jedynego na świecie” – Drohobycza. Z różnych względów nie jest to proces łatwy. Ale jeżeli pod koniec maju 2010 roku podczas IV. edycji Festiwalu mer miasta w przemówieniu do młodzieży szkolnej zebranej na zakończenie roku szkolnego na drohobyckim rynku powiedział z uznaniem, że w Drohobyczu odbywa się taki Festiwal z udziałem gości z 12 krajów świata oraz że dobrze byłoby, aby Schulz znalazł się w programie drohobyckich szkół – to fakt taki jest dowodem, że proces ten idzie w dobrym kierunku. Czy to dowód wykluczania, czy przywracania?

Festiwal nazwaliśmy „Arką wyobraźni Brunona Schulza” – i nie chcemy, powtarzam – nie chcemy, by był rodzajem desantu polskich czy zagranicznych naukowców, humanistów i artystów, po którym niewiele zostaje. Od niedawna już żaden mieszkaniec Drohobycza nie może powiedzieć, że nie wie, że w jego mieście żył kiedyś niejaki Bruno Schulz. Ale czy wie, kim był? – i właśnie to jest zadanie Festiwalu (i innych inicjatyw), aby postać i twórczość artysty i pisarza, ukazać jako wybitny i uniwersalny przypadek wielokulturowej historii i korzeni tożsamości tych ziem, gdzie dzisiaj jest Ukraina, szczególnie – fenomenu Galicji. Postać i dzieło Schulza mogą stać się kluczem przywracania pamięci. Schulz – to wielka literatura ale i mit, który ustanowić może przestrzeń spotkania, przezwyciężania stereotypów, zasypania rozdzielających okopów. Niestety, w artykule „Drohobycz bez Schulza” odnajduję próby odwrócenia tych tendencji, ustanawiania podziałów.

O tym, co dzieje się w Drohobyczu dobrego, wiedzą nasi przyjaciele na Ukrainie, także w metropoliach. Przyjacielem jest wybitny poeta i pisarz Jurij Andruchowycz; zawsze przyjeżdża, na Festiwalu wystartował jego i wrocławskiej grupy Karbido poetycko-muzyczny projekt „Cynamon”. Przyjacielem jest Włodko Kaufman, wybitny artysta performer, guru młodych, współtwórca najważniejszego we Lwowie niezależnego Centrum Artystycznego „Dzyga”. To Kaufman – jako artysta ukraiński i jako jedyny artysta na świecie – zrealizował we Lwowie w 2001 roku performance będące sprzeciwem wobec kradzieży z Drohobycza tzw. fresków Schulza. Przyjacielem jest Andrzej Pawłyszyn, dziennikarz i tłumacz, którego przekład na ukraiński „Regionów wielkiej herezji” Jerzego Ficowskiego właśnie ujrzał światło dzienne.

Praca w Drohobyczu nie jest na marginesie i niszowa, o czym Wiera Meniok przekonała się w 2008 roku otrzymując prestiżową nagrodę lwowskiego, niezależnego czasopisma kulturologicznego „Ji" (kierowanego przez Tarasa Wozniaka) - za „dobrą sprawę" czyli za Międzynarodowy Festiwal Brunona Schulza w Drohobyczu oraz popularyzację postaci i dzieła autora „Sanatorium pod klepsydrą”. Razem z nią nagrody w Pałacu Potockich odbierali: Anatolij Hrycenko, (poseł, b. minister obrony Ukrainy), oraz ks. Ihor Isiczenko (arcybiskup charkowsko-połtawski Autokefalicznej Cerkwi Prawosławnej Ukrainy, uczestnik III Kongresu Kultury Chrześcijańskiej w 2008 roku w Lublinie, nagrodzony w Lublinie medalem „Memoria iustorum" za wkład w dialog ukraińsko-polski). Czy to potwierdza ukraińską nienawiść wobec Schulza i wykluczanie z pamięci?

Centrum w Drohobyczu kierowane przez Wierę Meniok oraz Stowarzyszenie Festiwal Brunona Schulza wydały dotychczas 6 publikacji książkowych, przede wszystkim - pofestiwalowych – i już tylko to czyni Drohobycz wiodącym na świecie ośrodkiem badań schulzowskich. Zapewne wszystkich zaskoczy, że idea Festiwalu została wsparta przez ukraińskie Ministerstwo Oświaty i Nauki, które sfinansowało pierwszą na Ukrainie schulzologiczną antologię naukową w języku ukraińskim z tekstami m.in. śp. Władysława Panasa, Jerzego Jarzębskiego (wiernego przyjaciela Festiwalu), Aleksandra Fiuta, Jerzego Święcha, Ewy Kuryluk i in. Schulz wymieniany jest już w najnowszych ukraińskich opracowaniach historii i teorii literatury.

Nazwiska tych, którzy przyjeżdżali do Drohobycza na Festiwal możemy wymieniać długo, byli najważniejsi poloniści nie tylko z krajów europejskich, najważniejsi tłumacze, pisarze i poeci, artyści i pasjonaci, autorytety – od Japonii po Brazylię, od Izraela po Rosję. Elżbieta Ficowska, Uri Orlev, Bohdan Zadura, Jacek Kurczewski , Stanisław Rosiek, Ostap Sływyński, Andrij Bondar, Ariko Kato, Mirko Demic, Henryk Siewierski, Doreen Daume, Jean-Pierre Salgas, Francesco M. Cataluccio, Kris van Heuckelom, Marco Ercolani, Amir Gutfreund, Teodozja Robertson i wielu innych. Dlatego inicjatywy Polonistycznego Centrum i Festiwalu zawsze wspomaga Instytut Książki, Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego RP, placówki MSZ – stale Konsulat Generalny RP we Lwowie i Instytut Polski w Kijowie oraz inne intytutu. Ale też np. Ambasada Francji w Kijowie. A patronat honorowy nad IV. Festiwalem 2010 objął również, poza polskim, Minister Kultury i Turystyki Ukrainy. Tak, festiwal finansują przede wszystkim Polacy, ale teraz dokładają się już i Ukraińcy. To również fenomen. O czym świadczy? Wydarzenia festiwalowe korzystały z przestrzeni patio miejskiego ratusza, gmachu teatru, synagogi, budynków uniwersytetu – taka różnorodność też o czymś świadczy. O wykluczeniu?
Wiedzą o tym i pomagają Drohobyczowi wybitni polscy humaniści, historycy i teoretycy literatury - naszym przyjacielem jest prof. Jerzy Jarzębski, który zresztą w nominowanej do Nagrody Nike książce ”Prowinicja Centrum” opisuje wysiłki i plany środowiska Centrum Polonistycznego. Do Drohobycza przyjeżdżają też m.in. Janusz Degler czy Aleksander Fiut.

Obok naukowo-literackiego, drugim nurtem Festiwalu są prezentacje artystyczne: koncerty, spektakle, pokazy filmów, liczne wystawy plastyczne. Nawiązują do litery lub do ducha prozy Schulza, do jego biografii lub genius loci Drohobycza, do fenomenu Galicji i Kultury Pogranicza. Kto był? Scena Plastyczna KUL Leszka Mądzika, Studio Teatr Test A. M. Marczewskiego, Białostocki Teatr Lalek, Lubelski Teatr Tańca, Lwowski Teatr im. Kurbasa, zespół Kroke, grupa Małe Instrumenty, Jan Peszek. Ale i Dieter Judt, niemiecki grafik, autor jedynego na świecie komiksu wg Schulza, oraz izraelski kompozytor i pianista Daniel Galay, szef związku twórców jidysz, który dla festiwalu napisał specjalny utwór wykonany podczas festiwalu z udziałem miejscowych, zresztą znakomitych śpiewaków. Zawsze jest i Alfred Schreyer, „strażnik pamięci”, muzyk i śpiewak, ostatni żyjący w Drohobyczu żydowski uczeń Schulza. I proszę nie myśleć, że na wydarzenia festiwalowe przychodzi jedynie owo międzynarodowe grono kilkudziesięciu, czy nawet setki zaproszonych gości. Można sprawdzić, zapytać Ukraińców w Drohobyczu na miejscu, co działo się podczas koncertów Kroke czy Alfreda Schreyera, którego z uwielbieniem razem słuchają Żydzi, Ukraińcy i Polacy (bo śpiewa piosenki w jidysz do tekstów Mordechaja Gebirtiga, po ukraińsku - Iwana Franki jak i polskie tanga takie jak „Przy kominku” czy „Nikt za mną nie tęskni”).
Także poza czasem odbywającego się co dwa lata wielkie festiwalu, Centrum Polonistyczne przyciąga i opiekuje się ważnymi gośćmi. Wymieńmy tylko Braci Quay, którzy także mieli okazję zobaczyć miasto autora „Sanatorium pod klepsydrą”. Jednocześnie rośnie grono przyjaciół - pasjonatów, nie szczędzących swych umiejętności i czasu, aby kontakty z Drohobyczem rozbudowywać. Powstały z inicjatywy Centrum Studencki Teatr Alter - jedyny który na Ukrainie gra Schulza - przekształcił się w organizację pozarządową (to też ewenement) i zaczyna, nie bez pomocy polskich przyjaciół, podejmować odważne przedsięwzięcia kulturalne.

W 2010 roku Festiwal odważył się wprowadzić trzeci wątek programowy, skoro i tak jego poczynania i efekty wykraczają poza tematykę literacką i artystyczną. Przyjechał Adam Michnik i wystąpieniem „Drohobycz, Bruno Schulz – nasze wspólne dziedzictwo” zaprosił do dyskusji intelektualistów ukraińskich, takich jak Myrosław Marynowycz (prorektor Ukraińskiego Uniwersytetu Katolickiego we Lwowie, założyciel ukraińskiego oddziału Amnesty International; w 1977 roku skazany na 7 lat łagrów i 5 lat zesłania - wyszedł na wolność w roku 1987) i Leonid Tymoszenko (prof. historii, dziekan wydziału historycznego uniwersytetu w Drohobyczu, stypendysta wielu uniwersytetów, redaktor m.in. wydanej przed rokiem pierwszej naukowej książki o historii Drohobycza – „Szkice z historii Drohobycza od czasów najdawniejszych do początku XXI w.”).

Żaden polski pisarz nie ma takiego festiwalu jak Bruno Schulz w Drohobyczu.

Co jeszcze dodać w tym skrócie? Dużo można opowiadać. O tym na przykład, że fotografujemy Drohobycz wzdłuż i wszerz, jego dawne i współczesne piękno, tajne ustronia, niezwykłych i zwykłych ludzi, miejsca, gdzie chodził Schulz - ale zawsze zapraszamy do współpracy fotografików Ukraińców. Gromadzimy ogromne kolekcje.

W ten sposób Drohobycz przywracamy Schulzowi, a Schulza Drohobyczowi.

Tak odpowiadam apologetom wykluczeń, miłośnikom Schulza bez Drohobycza.

Z wyrazami szacunku –

Grzegorz Józefczuk,
Prezes Stowarzyszenia Festiwal Brunona Schulza,
dyrektor artystyczny Międzynarodowego Festiwalu Brunona Schulza w Drohobyczu - „Arka wyobraźni Brunona Schulza”


Lublin, dn. 27.09.2010